-Stafan!-Krzyknęła Caroline
-Później porozmawiamy.-Oznajmił i ruszył w stronę blond wampirzycy.
Postanowiłam się przejść.Szłam w stronę lasu.Kojarzył mi się z tatą.Na samą myśl o nim łzy spłynęły po moim policzku.Kochałam ojca, był chory lecz dawał z siebie wszystko żeby pomóc w domu, żebyśmy mieli uprawne zboża.Pewnego razu powiedział żebym pojechała do Angli na bal, ponieważ książę miał wybrać sobie żonę.Nie chciałam.Pragnęłam zostać z nim, lecz rozkazał mi.Gdy wróciłam okazało się, że nie żyje.Wszyscy myśleli, że była to śmierć naturalna jednak ja wiedziałam, że ktoś go udusił.Matki nienawidziłam.Zupełnie zapomniała o tacie, żałobie.Jakby ojciec wogóle nie istniał.Pamiętam dzień w którym uciekłam z domu, Mikaelsonowie przyjęli jak rodzinę.Nie było kolorowo, ale miałam jakąś rodzinę.Nagle usłyszałam za sobą cichy śmiech.Odwróciłam się szybko i zauważyłam mężczyznę miał blond włosy oraz kilkudniowy zarost.Wysoki oraz dobrze zbudowany wyglądał na oko po 30.W ręku trzymał kołek z białego dębu.
Przez chwilę patrzył na mnie z przymrużonymi oczami.Wystraszyłam się i zaczęłam powoli się cofać.
-Myślałaś, że mi uciekniesz?Widzisz nie jestem taki głupi.-Prychnął
-Coś się stało?Wyglądasz na wystraszoną.-Powiedział z kpiną w głosie
-Nie boję się ciebie.-Powiedziałam niepewnie
-Ach tak, nie boisz się mnie.Boisz się kołka.-Odpowiedział na to i uśmiechnął się chytrze.Chciał się ruszyć, więc zamknęłam oczy.Usłyszałam tylko odgłos łamiącego się karku.Otworzyłam oczy i zauważyłam przystojnego mężczyznę,miał 180 cm wzrostu i chude ale muskularne ciało.Krótkie ciemno-brązowe włosy i piwno-brązowe oczy.Jego rysy twarzy były kanciaste - wysokie kości policzkowe, silne szczęki i prosty nos.Ubrany był w ciemno-granatowy garnitur.
-Mój brat szukał tego kołka.-Powiedział nie patrząc na mnie i zabierając trupowi kołek
-Czemu to zrobiłeś?-Spytałam
-Byłaś wyztraszna, i nic mu nie będzie.Chyba.Jestem Elijah.-Odpowiedział a ja momentalnie wtuliłam się w niego mocno.On zszokowany moim działaniem odepchnął mnie lekko i chwycił za ramiona, potrząsnął mną.Gdy spojrzał w moje oczy, rozpoznał mnie.
-Heaven.-Powiedział i rozszerzył oczy w zdziwieniu.-Żyjesz?-Spytał z niedowierzaniem
-Praktycznie nie.Ale jestem tu Elijah.-Odpowiedziałam
-Wrócisz ze mną do Orleanu ?-Spytał
-Nie wiem.Zaczynam od nowa.-Odpowiedziałam
-Jak twoje dziecko?-Spytał
-Nie mam żadnego dziecka.-Odpowiedziałam ostro
-Pod twoją nie obecność, spotkałem kilka wiedźm.Miały one umiejętność mowy.-Oznajmił
-Elijah, nie wmawiaj mi nie prawdy.-Odpowiedziałam chłodno
-Nigdy nie kłamię.-Odrzekł
-Idę stąd.-Zrobiłam dwa kroki w przód, ale niestety nie zdołałam zrobić następnych ponieważ Elijah złapał mnie za rękę i szybko odwrócił w swoją stronę, jego miną mówiła tylko jedno.Wie.
-Masz dziecko prawda?-
Zapytał, a ja mimowolnie kiwnęłam głową na znak, że tak.Z jednej strony cieszyłam się, że dowiedział się tego, ale z drugiej wiedziałam, że dostanę niezły bit od Klausa, nie spodoba mu się to jeżeli Elijah podzieli się tą informacją.
-Czemu kłamałaś mówiąc, że jesteś człowiekiem?-Zapytał pewnie
-Nie kłamałam.Dowiedziałam się dopiero po przemianie w wampira.-Odpowiedziałam
-Dobrze, kiedy zaszłaś w ciążę?-Spytał znowu
-Kiedy byłam z tobą.Lata 30.-Powiedziałam cicho
-Zdradziłaś mnie!?-Podniósł głos
-Oczywiście, że nie!Nie mogłabym!-Krzyknęłam
-Jeżeli nie to kto jest ojcem?-Spytał spokojniej
-Ty.-Usłyszałam cichy śmiech Elijah.
-To niemożliwe!Przestań kłamać!-Krzyknął
-Chciałam mieć dziecko, poszłam do wiedźmy a ona uczyniła mnie płodną na jedną noc.Dała mi też eliksir który kiedy ty wypiłeś uczynił także ciebie płodnym.Po tym jak zaszłam w ciążę czułam się źle, że mam dziecko za pomocą czarów.Więc uciekłam.Po miesiącu usłyszałam, że idą po mnie więc zaniosłam dziecko do wiedźmy i kazałam zatrzymać jej wzrost oraz ukryć.Następnego dnia byłam już w królikiem doświadczalnym w Laboratorium Augustine.-Opowiedziałam zgodnie z prawdą.Zauważyłam, że po policzku Elijah spłynęła samotna łza.Otarłam ją kciukiem, a on złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
-Gdzie dziecko jest teraz?-Spytał
-Z wiedźmą.-Odpowiedziałam
-Bezpieczne?-Zadał kolejne pytanie
-Tak.-Przyznałam a on pocałował mnie delikatnie w polik i odsunął się.
-Mogę zobaczyć dziecko?-Spytał unosząc moją twarz do góry
-Dobrze, musimy iść do mojego domu, mam tam mapę.-Uśmiechnęłam się i ruszyłam przed nim.
-Ukryłaś dziecko w komnacie?Tam gdzie była Katerina?-Spytał idąc za mną.
-Nie.Dziecko jest z wiedźmą w komnacie obok.Tylko rodzice dziecka mogą zobaczyć drzwi i je otworzyć.-Odpowiedziałam dotykając zimnego kamienia na którym wyryte były pierwsze litery naszych imion oraz nazwisk.Elijah nie czekając dłużej popchnął kamień i przed nami ukazała się Janett Bennett z moim dzieckiem w dłoniach.
-Czemu Janett nie oddycha?A ważniejsze czemu dziecko nie oddycha?!-Zapytał podenerwowany
-Spokojnie, żeby zatrzymać wzrost dziecka trzeba było także zatrzymać wzrost Janett oraz ich bicia serca.-Powiedziałam spokojnie
-Jak ich obudzisz?-Zapytał dotykając dziecka
-To proste.-Powiedziałam.- *Pater et mater e somno potest fortasse sanguis simplex* .-Chwyciłam nóż i przecięłam rękę.Krew skapnęła na wiedźmę oraz .na policzek dziecka.To samo zrobił Elijah.Chwilę później oboje się "obudzili".
-Proszę.-Powiedziała Janett i podała dziecinę Elijah.Dziecko ma jasną skórę, pulchne policzki, malutkie rączki, troszkę jasnych blond włosów na głowie i ciemnobrązowe hipnotyzujące oczy po Elijah.
-Chłopiec.-Dopowiedziała Janett
-Ma imię?-Spytał Mikaelson
-Czekał na ciebię.-Odpowiedziałam
-Proponuje Silas Alaric.-Zaproponowała wiedźma
-Przyjmuję propozycję.-Odpowiedział ucieszony
-Silas Alaric Mikaelson.Ładnie.-Przyznałam im
-Teraz przepraszam.Ale który mamy rok?-Zapytała kobieta
-2014.-Odpowiedział jej Elijah
-Trochę zajęło wam dotarcie do dziecka.-Przyznała.
-Idę poznać nowy świat.Do zobaczenia.-Powiedziałą i wyszła na zewnątrz.
-Może też wyjdziemy?-Spytał mężczyzna a ja nie czekając dłużej poprostu wyszłam.
*Godzinę później*
-Elijah!-Krzyknęłam przerażona a on pojawił się obok mnie.
-Gdzie dziecko?-Spytał
-W tym problem!Nie ma!Silas zniknął!-Wykopałam za okno jedną szafę ze wściekłości.
-Heaven, znajdziemy go.-Powiedział na krawędzi wytrzymałości.
-Jest tu jakaś wiedźma?-Spytałam
-Jestem.-Powiedział ktoś za nami i obruciliśmy się równo.Zauważyłam dziewczynę o zielono-niebieskich oczach i długich kręconych blond włosach.-Bonnie kazała mi po coś wpaść.Ale nadzwyczajniej czegoś potrzebujecie.-Powiedziała
-Zaklęcie lokalizujące.-Powiedziałam wprost
-Dajcie mi swoje ręce.-Powiedziała i podaliśmy jej ręce a ona zamknęła oczy.-Phasmatos Tribum, Nas Ex Viras Sequita Saguines Ementas Asten Mihan Ega Petous.-Wypowiedziała te słowa i szybko otworzyła oczy.-Dziecko jest w Nowym Orleanie.Nie mam pojęcia co tam robi ale to chyba wilkołak.Poza tym gdzie księga zaklęć Bonnie?-Spytała
-Górna lewa szafka.15 w rzędzie.-Powiedziałam a ona wyszła.Elijah spojrzał mi w oczy z bólem.
-Wiemy gdzie dziecko.Pakuj się.-Powiedział i także wyszedł.
Hejka miśki!Macie rozdział.:*
Polecam to --> http://youtu.be/z1zNL2ku-lY
Tłumaczenie zaklęcia na "obudzenie dziecka":
*Obudzić ze snu to proste być może gdy matka i ojciec krew oddać może.*